środa, 11 lipca 2018

Nie pieprz o wojnie jak jest spokojnie!


Znacie to powiedzenie? Ja znam je od dzieciństwa gdy starszyzna zaczynała marudzić jak to im było wspaniale w PRL-u, ale za to gorzko podczas wojny. Oczy reszty słuchaczy wywracały się machinalnie i wnet padało magiczne sformułowanie: Nie pierz o wojnie jak jest spokojnie!

Właśnie dzisiaj doszedł do mnie głębszy sens tego powiedzenia. Nie chcę narzekać ale pragnę przybliżyć wam prawdę. Jeżeli zaczynacie swoje pierwsze kroki w krainie słowa, a papier lub arkusz Worda zapełnia się powoli pięknymi słowami to zatrzymajcie się na chwilę. To, co wam powiem, to prawda i od nikogo więcej tego nie usłyszycie, a moje słowa zapewne odbiją się echem w przestworzach i dostanę negatywnym rykoszetem w samo serce.
Ale to prawda!



Pisząc swoją pierwszą powieść byłam tak zafascynowana, że zatraciłam się w innym świecie. Wklepując ostatnia kropkę na końcu zdania, poczułam się spełniona. Do napisania książki natchnęły mnie sny, i moje miasto, a dokładniej obrastające w zielonkawy bluszcz kamienice. Piękny widok, część tego widoku przeniosłam właśnie do powieści ale to tylko maleńka kropelka, która składa się na morze, jakim jest książka.
Okładka była dla mnie niewiadomą, nie miałam pomysłu co na niej umieścić. Chciałam, by miała głębszy sens gdy czytelnik dojdzie do finału. To właśnie ta nieskomplikowana, banalna okładka osnuta czernią i kilkoma płatkami śniegu tworzy całość książki. To klucz do odpowiedzi zawartej w środku.

Ebook Płatki śniegu w wersji elektronicznej.


Ale nie o tym mowa.
Napisałam, wydałam ebooka i wydrukowałam kilkanaście egzemplarzy (bo na tyle było mnie stać gdy miałam jeszcze pracę) by wysłać na rozmaite konkursy. Uradowana, wypełniłam kilka formularzy zgłoszeniowych na konkursy, jedne były dla debiutantów inne dla wszystkich pisarzy. Zamknęłam komplety książek i zgłoszeń w kartonowych pudłach i wyłożyłam pieniążki na wysyłkę.

Wersja książkowa Płatków śniegu.


Wiecie, że potrzeba kilku miesięcy, by kapituła wyznaczyła kilka książek do kolejnego etapu, który zazwyczaj jest finałem.
W między czasie napisałam drugą część książki, utrzymaną w konwencji Płatków śniegu, ale to już był typowy sci-fi. Przeredagowałam i zamknęłam plik. Zabrałam się za pisanie thrillera, skończyłam go, a następnie napisałam powieść szpiegowską. Teraz jestem na końcu piątej książki i mam szkice na kolejne sześć. Jestem na „fali”. Tylko że wszystko czeka na wydanie, czeka na swój moment, by zaistnieć.
Nagle obudziłam się i zaczęłam sprawdzać niecierpliwie strony konkursowe. I w jednej chwili poczułam jakby ktoś dał mi w pysk, a następnie zlał lodowata wodą. Nie byłam rozczarowana tym, że nie dostałam się do kolejnych etapów, miałam świadomość, że powieści sci-fi nie są promowane a kapituły składają się z tych co lubią pieprzyć o wojnie. I tak było z każdym konkursem.
Tutaj przestroga dla was i rada (chyba).
Jeśli macie zamiar zasłynąć przez konkurs, niestety musicie pieprzyć o wojnie! Tak! Dobrze czytacie i nie musicie przecierać oczu czy okularów. Większość konkursów wygrywają książki nakierowane na dzieje II wojny światowej. Auschwitz, holokaust, zbiór wierszy o tym jak było źle i ciężko. Wszystko nasycone tematyką przeszłości, szarości i brutalności, na którą już za przeproszeniem rzygam.
Wiecie, pięć lat temu pozbyłam się telewizora z domu i czuję się wspaniale, czuję, że mój umysł jest wolny od obłudy i dwulicowości, od narzucania mi czyjegoś zdania. Kolory na dworze stają się intensywniejsze a zapachy bardziej wyraziste. Dlaczego mam patrzeć wstecz jeśli mam przed oczami piękno? Pamięć się należy, ale bez przesady, czytając ten artykuł jesteś w 2018 roku!

Więc: wojna lub zmowa kapituły nad znanymi nazwiskami.

Tak znowu dobrze czytacie. Śledząc konkursy w danym roku zdziwiło mnie bardzo, że każdy jeden był odbiciem drugiego. Większość konkursów typowało te same nazwiska i te same tytuły, nić świeżego i nowoczesnego, tylko przejedzone nazwiska i przeszłość. Kapituła zatrzymała się w czasie (przeszłym).

Kilka słów o debiutantach w konkursie.

Super sprawa, ale jest jedno ALE. Powiedzcie mi jaki sens ma przeprowadzanie konkursu dla debiutantów jeśli komisja wybiera książki osób, które tak naprawdę nie są debiutantami? W dodatku osoby znane w świecie literatury są wynoszone na piedestał przez lokalne media w konkursach, które mają na celu wyłonienie świeżego powiewu w świecie książek, nokautując tym samym cel przedsięwzięcia. Nie będę się na ten temat wypowiadać.

Mój szok na całą tę sprawę nabrał takiego rozmiaru, że postanowiłam coś zmienić i zmienię, obiecuję to sobie i Wam debiutanci, bo do Was kieruję ten artykuł. Gdy wstanę na nogi, stworzę dla Was coś, co pozwoli wam wypłynąć na wody pisarstwa.
Pragnę z całego serca, by teraźniejszość nie mieszała się z przeszłością, a przyszłość otwarła drogę ku zwycięstwu.
Waszemu i mojemu zwycięstwu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz