Podsumowanie akcji na portalu polakpotrafi.pl
Od czasu zakończenia akcji wydania
książki na portalu polakpotrafi.pl minęło już trochę czasu. Włożyłam w projekt
pot i łzy, siedziałam dniami i nocami, nawet zapominałam zjeść śniadanie czy
obiad, o kolacji już nie wspominając. To był wykańczający miesiąc. Pomyślałby kto,
że to taki banał, wrzucamy treść, montujemy filmik i udostępniamy. Nic bardziej
mylnego!
W naszym kraju akcja finansowania
społecznościowego, czyli crowdfunding dosłownie raczkuje, powiedziałabym nawet,
że to dzieciak, który nie oderwał się jeszcze od kobiecej piersi i zasysa dalej
mleczko, ponieważ nie jest w pełni samodzielne. Fakt jest jeden: mój projekt
wydania powieści na polakpotrafi.pl w zakładce książki/publikacja to kategoria
opatrzona ogromnym ryzykiem. Nie posiadając żadnych koneksji z wydawnictwami,
znanymi osobami, a nazwisko niewiele mówi innym osobom, ponieważ w kraju
popularne obecnie na językach to kilka nazwisk – jest ciężko. Tam, gdzie zbiórki
odnoszą spektakularne sukcesy takie jak: otwarcie kawiarni czy wydanie płyty z
muzyką, wyjazd na konkurs taneczny czy nawet produkcja filmu, książki mają pod
górkę. Ja miałam ogromną pracę do wykonania, ale zacznijmy od początku.
Nad projektem zastanawiałam się już w
2017 r., gdy na światło dzienne wyszła moja pierwsza powieść „Płatki śniegu”. Sfinansowałam
korektę, redakcję, niewielki druk książki i portfel opustoszał w mig. Usłyszałam
o portalu Kikstarter i byłam zafascynowana projektami ludzi na tym portalu, a
zwłaszcza życzliwością i chęcią udzielania pomocy nie tylko finansowej.
Niestety w Polsce jest tylko niewiele takich stron, wybrałam jedną:
polakpotrafi.pl
Przejrzysta i wiarygodna platforma. Bez
filmu promocyjnego nie można zamieścić zbiórki, miałam już jedno podejście do
projektu, ale porzuciłam to na pół roku, a w międzyczasie napisałam cztery
kolejne książki, jeden poradnik i tomik wierszy. Schowałam w szufladzie
maszynopisy, wróciłam do projektu na portalu polakpotrafi.pl i ponownie
zderzyłam się z filmikiem. Pomyślałam, że warto wpleść jakąś małą zapowiedź
książki, skromne sceny, które nie zdradzą za bardzo fabuły książki związanej
ściśle z pierwszą częścią. W ten sposób powstały filmiki, no ale zostało
jeszcze wystąpienie autora.
Wiecie… ja nie potrafię przemawiać, na
studiach moje policzki zalewały się czerwienią, a w głowie wszystko wirowało
jak na karuzeli. Wyjęłam jednak aparat, ustawiłam nieporadnie na nagrywanie, a
patyk z miotły służył, jako punkt, na który miałam wyostrzyć obraz. Oczywiście
ostro nie wyszło, ale lepiej nie potrafię. Słowa plątały się w gardle i umykały
tam, gdzie nie miały, czyli z powrotem do gardła. Męczyłam się cztery godziny.
Coś tam wyszło.
Kolejny tydzień zajął montaż filmu,
jako że mój komputer totalnie odstaje od wymagań programowych, miałam ciężki
kawał chleba do wykonania, rendreowanie jednego skrawka zajmowało nawet do 4
godzin, nie mówiąc ile trwało przetwarzanie gotowego filmu. I nawet, jeśli
chciałabym coś poprawić, nagrać od nowa, uwierzcie mi, mój komputer odmawiał posłuszeństwa.
Wrzuciłam filmik na serwer i zabrałam
się za tekst. Kolejna kłoda pod nogi: jak opisać książkę, aby nie zdradzić
końca poprzedniej części? Taaa… Coś opisałam i dodałam opis pierwszej części. Dodatkowo
wrzuciłam surowy fragment książki. Następnie rozpisałam nagrody, jakie jestem w
stanie dać za wsparcie i po kilku dniach zaakceptowano mój projekt. Palce
drżały, poprawka… cała drżałam ze strachu. Ale to nic. Powiem wam szczerze. Dla
kogoś, kto nie ma w ogóle możliwości wsparcia, jest to psychicznie męcząca
praca!
Książka dostępna tutaj ;) |
Bardzo uradowała mnie pierwsza wpłata
od osoby, która wsparła już wiele projektów, wtedy na jej koncie widziałam 48
wspartych akcji. Ale co dalej? Pojawili się znajomi, kilku zapalonych czytaczy
książek i rodzina, na tym był koniec. Notka prasowa na portalu mojego miasta,
którą trzeba samemu napisać, nic nie dała. Wiadomości na instagramie, twitterze,
tumbrl, bloggerze. Maile wysyłane do recenzentów, właścicieli blogów, którzy
zarzekają się, że pomagają w takich akcjach. Nic, echo. Starałam się dziennie,
po połowie miesiąca poczułam, że moje okulary nie dają już rady i będę musiała
je wymienić. W międzyczasie ukazał się poradnik, którego jestem współautorką i
tomik wierszy, który od razu dodałam do nagród.
Na pięć dni przed końcem akcji
brakowało jeszcze 1500 zł. Sporo i nie, zależy jak na to patrzeć, ale udało
się! Cały wysiłek, jaki włożyłam w projekt się opłacał i jestem szczęśliwa z
tego powodu, że będę mogła Wam moim czytelnikom (pozdrowienia dla pracowników
ZUS Rybnik obiecałam, że o wspomnę o Was) przedstawić kolejną część książki i
zabrać w niezwykłą przygodę Elii.
Portal polakpotrafi.pl mogę polecić z
całego serca, ludzie są pomocni, angażują się w promocję, udostępniają,
lajkują, komentują. Cudowna ekipa, dziękuję Wam!
Większość ludzi pyta mnie, kiedy będzie
kolejna książka, a ja załamuję dłonie, ponieważ to nie jest takie proste, gdy
jest się selfpublisherem.
Jak to naprawdę wygląda?
– Jest pomysł i zabieram się do
pisania. Mając szkic w głowie, a na papierze opisane np. działania policji w
danej sytuacji, opis działania danego medykamentu, czy procedurę przy
podejrzeniu porwania dziecka. Mając to wszystko, jestem w stanie napisać
książkę w miesiąc, ale siedzę nad nią dziennie od 7.00 nawet do 23.00
zapominając czasem, aby coś zjeść. Nie mam weekendów, a mąż musi mnie odciągać
od ekranu komputera. Jednak kocham to, co robię!
– Po napisaniu trzeba przeczytać
ją kilka razy, zazwyczaj robię to 5 razy, a mąż 2 razy. Szukam błędów,
nieścisłości w fabule, poprawiam styl, akapity, rozdziały, zdania, wykrzykniki,
spacje, wdowy, dywizy itp. Maszynopis wygląda jak kolorowanka dla dzieci, zabazgrany kilkoma kolorowymi długopisami i odbitym krążkiem spodu filiżanki, z
której wylała się kawa jak zawsze na maszynopis.
– Przychodzi czas na
profesjonalną korektę, która trwa nawet do trzech tygodni.
– W międzyczasie projektuję
okładkę, do tego potrzebuję własnych zdjęć, aby nie naruszać czyichś praw
autorskich. Czekają mnie wycieczki, nawet w deszczu.
– Między tymi etapami, każdy z
rodziny chce, bym przyjechała na kawę, ktoś ma urodziny, ktoś zawsze coś chce i
na wstępie w progu pada magiczne pytanie: ale co ty takiego robisz w domu? I
kiedy ta książka będzie? Blogerzy wiedzą, jak długo powstaje jeden wpis, teraz
pomyślcie sobie, aby to pomnożyć przez 300 – tyle ile np. jest stron w
książce.
– Promocja, wspomniałam o
promocji? No właśnie, kolejne schody… gdy nie ma się pleców – upadasz, ale
głowa do góry, bo trzeba działać.
Dodam, że na facebooku mam tylko 180
znajomych, dlaczego tylu? Czytaliście kiedyś o teście Gallupa? Też się kiedyś
zastanawiałam i sprawdziłam. Otóż niecałe 2% populacji jest takich jak ja i czasem
czuję się odmieńcem. O teście Gallupa wspomniałam w poradniku TUTAJ
Piszesz,
działasz, szukasz sponsorów i echo, wstając od komputera, przesuwam machinalnie
palcem okienko na ściennym kalendarzu i nagle czuję, jakbym dostała w pysk z
liścia. Tak dobrze czytasz, z plaskacza, takiego siarczystego aż zęby zabolały,
a oko zadrżało. Wytrzeszczam oczy i klnę głośno:
– Co jest… (cenzura) przecież
minął kolejny rok! (co jakiś czas zdarzy się, że załapię jakąś normalną pracę
albo staż, z czego jestem szczęśliwa)
Wracam zmarnowana na kanapę, patrzę na
stos moich maszynopisów. Obecnie jest ich 7 i dwa niepełne. Nachodzi mnie
zwątpienie i zdarzają się takie momenty, że mam ochotę to wszystko złapać i
podpalić, zamiast tego robię kolejną kawę, siadam na kanapie i piszę. Nie
poddaję się. Polska to trudny kraj dla artystów, ale musimy drążyć własne
korytarze, by być z siebie dumni.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za
wsparcie projektu, od czasu zakończenia akcji ciągle działam w temacie ;)
Poniżej rozpiska kolejnych kroków, jakie
czekają do zrealizowania, aby Wasze nagrody mogły trafić do Was jak
najszybciej:
1. Książka trafiła na korektę. Czas oczekiwania
na korektę, redakcję – około miesiąca.
Następnie korektę muszę opłacić i przejrzeć książkę, aby zgodzić się na
zmiany/poprawki w tekście.
2. Okładkę zrobiłam już wcześniej sama, ale
spływają do mnie sugestie poprawek, więc kilka zmian (niewielkich) nastąpi.
3. Zlecenie druku zakładek. Mają przyjść
pod koniec tygodnia ;)
4. Skład i łamanie tekstu oraz dopasowanie
okładki do książki. Akceptacja plików książki pod e-book i opublikowanie... to
kolejny tydzień.
5. Zlecenie druku książki. Dostałam
informację, że drukarnia ma masę roboty i realizacja może się wydłużyć z
10 na 15 dni roboczych.
6. Pocztówki z Rybnika, tutaj pomoże mi
lokalny sklepik z gadżetami promującymi nasze miasto Hallo Rybnik.
7. Fototapety. O tak, mam kilka pomysłów i
jestem w trakcie robienia grafiki ;)
Dziękuję, za przesłanie
adresów do wysyłki. Chciałam Wam zrobić niespodziankę przed świętami, ale
drukarnia i cała machina wydawnicza jednak się nie wyrobi ;)
Jeśli ktoś miałby
ochotę na papierowe wersje książek, zapraszam do kontaktu jankowskadorota@vp.pl prawdopodobnie
będę zamawiać nakład 30.11 Do każdej książki dołączam zakładkę oraz dedykację
;)
PŁATKI ŚNIEGU dostępne TUTAJ
DZIEDZICTWO jako przedsprzedaż można zamówić u mnie przez maila.
PORADNIK TUTAJ
TOMIK WIERSZY TUTAJ
Pozdrowienia z Rybnika
Ps. U Was też prószy śnieg?
Dorota
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz