Są takie dni i jedna miewa je
częściej, a inna rzadziej, że czujemy się jak totalny wrak
człowieka. Zapracowane, zabiegane nie mamy czasu usiąść,
zrelaksować się i napić kawy czy herbaty, nie mówiąc już o
kieliszku wina. Jesień jest porą roku, gdzie nasz organizm walczy
ze spadkiem witalności, gdy nie zadbamy o dostarczenie odpowiednich
witamin i snu, czujemy się, jakby ktoś wyciągnął wtyczkę z
kontaktu. Moc spada po każdym zrobionym kroku, podkrążone oczy i
szarawa cera, ponieważ opalenizna schodzi znacznie szybciej,
niżbyśmy chciały. Nie jestem przekonana do solarium, a na widok
wielkich trumien z lampami od środka przechodzą mnie ciarki i nagle
przypomina się film „Oszukać przeznaczenie”, jeśli
widzieliście, to wiecie, o czym piszę. Po tym widoku nie ma mowy,
abym tam weszła dobrowolnie, z resztą w pomarańczu mi nie do
twarzy.
Nagle przychodzi ten jeden dzień, słońce wstało prawą nogą więc i kobieta nią wstaje. Na niebie ani jednej chmury, zapach kawy trąca po nosie, ponieważ zapomniało się wyłączyć ekspres, wyprawiając męża do pracy. (Dla tych, którzy mnie nie znają, pracuję w domu, piszę książki, poradniki i robię zdjęcia) Czasem zdarza mi się zasnąć nad klawiaturą komputera i obudzić się z odciskami klawiszy na policzku, a arkusz wygląda, jakby mały diabeł bredził coś od rzeczy, wylewając to na elektronikę.
W takim pięknym i słonecznym dniu
energia pojawia się znikąd, może to ostatnie pokłady owej
pożywki, a organizm wyszarpuje je z rąk strażnika, by kopnąć nas
do radości? Sama nie wiem, ale słońce jest ratunkiem, remedium na
tygodnie szarości. Woń kawy ciągnie za nos do kuchni, dłonie już
wykonują utartą ścieżkę ruchów, by nalać czarną ciecz do
kubka. Wypijam ją błyskawicznie i nagle coś w głowie mi mówi, że
trzeba o siebie zadbać. Dzisiaj jest cudowny dzień, mam więcej
siły. Podchodzę do lodówki i pierwsze co robię, to wyjmuję
grapefruita oraz cytrynę. Przeciskam sok i wlewam do szklanki,
uwierzcie mi, moc tego napoju powoduje skurcz mięśni na twarzy i
kąciki ust same wykrzywiają się do góry.
Co dalej? Jako że ubiegłej nocy
widziałam na niebie przysłoniony chmurą smogu księżyc, który
wszedł prawie w pełnię, jemu przypisuję owo zjawisko. Od dawien
dawna krążą opowieści o nadzwyczajnej aktywności naszych
organizmów w takie dni, a zwłaszcza noce. Nawet moje papugi
ożywiają się w pełni księżyca i potrafią drzeć dzioby nawet
nocą lub budzić się z krzykiem, bo miały prawdopodobnie zły sen.
Kilka lat temu, odkryłam wspaniałe
właściwości kawy dopieszczającej naszą skórę. Świeżo mielona
kawa i zaparzona w ekspresie lub zwyczajnie w szklance, potrafi
zdziałać cuda. Pierwszy z nich to samo picie napoju, a kolejne, to
cuda poboczne. Tak zwane „fusy”, czyli to, co zazwyczaj każdy z
nas wyrzuca do śmietnika, mogą być dobrze spożytkowane, a skóra
będzie Wam za to wdzięczna. Uwierzcie mi, ja również byłam
sceptycznie nastawiona do tych zabiegów, ale spróbowałam i byłam
zadowolona.
1.
Maseczka na skórę twarzy.
Powróciłam
do jej stosowania tydzień temu, z powodu zmian hormonalnych w
organizmie na mojej skórze pojawia się trądzik. Leczyła,
smarowałam, myłam itp. Można by wymieniać setki kremów, maści,
naparów, tabletek. Każda kobieta mająca problem z tarczycą
zrozumie mój ból. Otóż maseczka z kawy nałożona podczas kąpieli
w wannie, aby nie paradować z piegami na twarzy po mieszkaniu.
Co nam
daje:
·
łagodzi stany zapalne,
·
zmniejsza zaczerwienienia,
·
usuwa cienie pod oczami,
·
jest doskonałym peelingiem (uwaga! Przed rozsmarowywaniem
kawy jako peeling należy na dłonie nalać mydła w płynie, żelu
lub tego, co używacie do mycia twarzy, lecz bez dodatków
peelingujących, kawa zrobi swoje),
·
pory są oczyszczone i zwężone, a po długim stosowaniu
(kilku tygodni) nasza skóra ładnie i delikatnie brązowieje,
·
polecam ją również na blizny.
O matko! Działa cuda.
2.
Peeling na ciało.
Tak jak
pisałam wyżej, peeling na twarz można zastosować w ten sam sposób
na ciało. Kiedyś używałam peelingów z grapefruita, bo podobno
miały moc antycellulitową i wiecie co? No właśnie…
3.
Słyszałam również o metodzie nakładania kawy na nogi i owijania
ją folią spożywczą. Nie próbowałam, nie mam zamiaru, ale
podobno pomaga walczyć z rozstępami i cellulitem, skóra nabiera
ładnego koloru. Może któraś z Was próbowała?
Po orzeźwiającej kąpieli, nałożeniu
balsamów itp. Nadal w głowie siedzi ten mały chochlik i skrzeczy
nam coś do głowy. To coś to słowa, by iść o krok do przodu i
poczuć się dzisiaj wyjątkowo. Wiecie do czego zmierzam? No
właśnie. Na co dzień w szale pracy, obowiązków domowych, opieki
nad dziećmi… nie mamy czasu na takie bzdety. Ale jeżeli znajdzie
się taka chwila w waszym grafiku, wykorzystajcie ją. Weźcie kąpiel
i wygrzebcie z czeluści piekieł waszej szafy to:
Piękną i seksowną bieliznę, jaką
na pewno gdzieś tam ukrywacie, ponieważ mąż, chłopak, kochanek
kupił ją wam kiedyś. Załóż ją, przejrzyj się w lustrze i
uśmiechnij się do swojego odbicia. Tak to jesteś ty! Niech będzie
ciut niewygodna, bo koronka lubi płatać figla, ale tym sposobem
będzie o sobie przypominała, że masz ją pod ubraniem i wywoła
uśmiech na twarzy. Poczuj moc pełni księżyca, a jeśli nie ma
pełni, to znaczy, że twoje zapasy energii są o wiele większe, niż
się spodziewałaś.
Uśmiechnij się do siebie i zacznij
żyć, bo każda kobieta w swoich myślach grzeszy za mało.
Ps. Zapraszam do miłej lektury na pochmurne dni i promocji książki na stronie empik.com
oj jak pełnia to nie moge spać- z tymi fusami musze kyrcze spróbować:0 wyrzucamy a faktycznie moga pomóc;) nie ma co dzis działam:) dzieki za fajny wpis;) ostatnbiego nie wyjmę....bo nie mam:)ale nowa piżamka matki polki tez bedzie git;0 buziaki
OdpowiedzUsuńChwila relaksu przyda się każdej z nas. Piżamki też super sprawdzają się w roli dostarczacza uśmiechu :D Buziaki
UsuńCzy kawa zaparzana w ekspresie na kapsułki też może być?
OdpowiedzUsuńJasne, może być, kawa w kapsułkach to ta sama kawa jaką wsypujemy do ekspresu lub normalnie do szklanki/kubka :D
Usuń