poniedziałek, 30 lipca 2018

Gorący lipiec.


Weekend na Śląsku był upalny... jak w całym kraju, a skwar nie odpuszcza. Dla mnie jest zbyt duszno i ciepło na górskie wędrówki czy leniuchowanie na kocu przy rzece. Razem z mężem wybraliśmy inną opcję odpoczynku, która zawsze ładuje nam baterie po całym tygodniu.
Naszym celem było znalezienie pola lawendy, by nagrać krótki filmik do zwiastuna kolejnej książki.
Niestety o tej porze na polach leżą już słomiane rulony po żniwach, szlajają się kombajny, zbierające plony. Susza w tym roku dała ostro w kość rolnikom, co dało się zaobserwować już w maju, gdzie sporo pól zostało przeoranych, ponieważ rośliny najzwyczajniej uschły.
Nasz mały samochodzik przemierzał wąskie dróżki pomiędzy polami i pokonywał odważnie, każde dziury na drodze. Dzięki odbiciu z głównej trasy, w niemal nieprzejezdną dla śmiertelników ścieżynę, zaleźliśmy piękne pole kukurydzy rozściełające się na sporym obszarze.


Jak zauważyliśmy później, jedynie kukurydzy nie zebrano, dlatego nadal dojrzewa ładnie skąpana w słońcu.


Widok na elektrownię Rybnik

Z tego miejsca mieliśmy rzut beretem od Arboretum Bramy Morawskiej w Raciborzu. Piękny ogród botaniczny składający się z dwóch części: lasu i ścieżek dydaktycznych, w tym małego zoo. Mieliśmy cichą nadzieję na lekkie ochłodzenie w środku lasu, ale nadzieja to jedno, a rzeczywistość okazała się brutalna.



Zaduch i parówę rekompensował spacer w ciszy i zieleni, latające motyle i skaczące małe żabki, towarzyszące nam na leśnej ścieżce.


Piękne kwiaty, schowane w cieniu zachowały soczysty kolor.



Mini zoo, w którym większość zwierzaczków chowała się do swoich domków przed upałem.





Z tego miejsca wyruszyliśmy dalej, jako że czuliśmy niedosyt, a z filmem trzeba ruszyć, wylądowaliśmy w Pszczynie (gdzie nie omieszkały pokąsać mnie kolejne owady. Moje nogi mienią się teraz piękną paletą barw ewoluujących siniaków po ugryzieniach oraz ogromnych czerwonych swędzących górek).

Zamek w Pszczynie

Zamek jak zamek, ten kto nie był, polecam gorąco zwiedzić. Park jest zadbany, dokoła soczyście zielone połacie traw, można rozłożyć kocyk i poleniuchować, lub pospacerować pod ogromnymi dębami. Uwaga na spadające żołędzie... jest ich naprawdę sporo.
W zamku znajduje się muzeum, wnętrza z XIX i XX w. oraz zbrojownia i wystawy, a na zewnątrz stajnie książęce.
Obok zamku, tuż po drugiej stronie ulicy, można zajrzeć do zagrody żubrów.
Jak to zazwyczaj bywa, w drodze powrotnej dostrzegliśmy piękne pole zboża. Orkisz przypomina żołnierzy czekających na rozkazy, by napaść przeciwnika.



Pole w blasku zachodzącego słońca wyglądało magicznie. Idealne zakończenie dnia o zachodzie słońca.

Ps. Jak Wam się udało przetrwać ten upał?
     Ja nadal mam na termometrze w mieszkaniu 32 C.


9 komentarzy:

  1. Upały męczą niesamowicie. Masz piękną sukienkę. ;) Super, że udało Ci się uchwycić tę małą żabkę. :)
    Życzę miłego wieczoru i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Mam nadzieję, że przyjdzie w końcu małe ochłodzenie ;)

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. A w czasie powrotu napotkaliście Paulinę .. Hmm nadal myślę kiedy to było heh.
    Pięknie napisane kochana �� czekam na kolejne wpisy.
    Pozdrawiam i całujemy z Zuzanką ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, widzieliśmy Cię z Tomaszem na Wiślance :D Wczoraj hihi :D
      Nasze małe czerwone autko śmiga szybko (wczoraj był brudasek, dzisiaj czyścioszek)
      Wiedziałam od razu, że to Ty, tej uśmiechniętej twarzy nie można przegapić :D
      Całuski dla Was :*

      Usuń
  3. Oj gorąco gorąco, ale forteczki bardzo klimatyczne. Podziwiam, że mimo takiego upału chciało się Wam wybrać na wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Gorąco ale w domu jeszcze gorzej... z dwojga złego lepsze wycieczki w upale niż zaduch w mieszkaniu :D

      Usuń
  4. Piękne zdjęcia, natury najbardziej

    OdpowiedzUsuń