Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwiastun. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwiastun. Pokaż wszystkie posty

środa, 31 października 2018

Co z tą książką odc.2


Kochani! Do końca akcji pozostały tylko 3 dni!


Poniżej opis kampanii na portalu POLAKPOTRAFI.PL 

Idea projektu jest prosta, wydanie powieści "Dziedzictwo". Co w niej nadzwyczajnego? To powieść osadzona w przyszłości, ale to nie tylko opowieść science fiction, to historia przyszłości, która jest całkiem realna. "Dziedzictwo" to kontynuacja "Płatków śniegu", książki wydanej pod koniec 2017 r.
CEL PROJEKTU:
Celem projektu jest wydanie powieści „Dziedzictwo”, która jest kontynuacją powieści "Płatki śniegu" - prozy współczesnej z elementami przygody, thrillera oraz science fiction.
Zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na redakcję oraz korektę, skład i łamanie, wydanie elektroniczne i opłaty dla portalu.
Jeśli Wasze wsparcie przekroczy:
150% to pozostałą kwotę zainwestuję w wydanie papierowe.
200% to pozostała kwota pokryje wydanie papierowe oraz korektę trzeciej części.
250% to pozostała kwota pokryje wydanie papierowe, oraz korektę trzeciej części oraz zwiastun filmowy trylogii.

O MNIE SŁÓW KILKA:
Urodziłam się w Rybniku i tam też mieszkam. Chociaż ciągnie mnie do różnych miejsc w Polsce, moim domem jest rodzinne miasto.
Od dziecięcych lat kocham czytać, zaraził mnie tym dziadek i jego barwna gablota z książkami. Chłonęłam słowo pisane, zatracając swój umysł w świecie książek. Pragnęłam tworzyć, tak jak autorzy moich ulubionych powieści i chociaż jestem na początku drogi, pragnę dalej pisać. Inspiracje podsycają sny, które są nadzwyczaj porywające.
"Dziedzictwo" to dalsze przygody Elii, wejdź w jej świat i daj się porwać przygodzie.

O KSIĄŻCE:
"PŁATKI ŚNIEGU"

Główna akcja rozgrywa się w przyszłości, gdzie władza jest nieodzownym elementem egzystencji. "Płatki śniegu" to pierwsza część przygód Elii Madej. Akcja powieści rozgrywa się w 2125 r. kilka lat po wojnie technologicznej, w zastraszonym przez najeźdźców zwanych Egidą miasteczku. Ich upadek sprawia, że wszystko wraca do normy, a ludzie wznoszą nowe mury.
Główna bohaterka Elia walczy z monotonną codziennością w pracy i życiu osobistym. To pracownica korporacji, której jedynym zajęciem jest przeglądanie stosu papierów i urządzeń elektronicznych, jakie przysyłają jej z innych działów. Wieczory spędza w pobliskim barze, zatapiając swoje smutki kolorowymi drinkami ze słomką.
Elia to silna kobieta szukająca swojej właściwej ścieżki w życiu. Strata ojca w dzieciństwie odbiła się na jej relacjach z płcią męską, a jej zapracowana matka wykształciła w niej niechęć do innych osób. W świat Elii wchodzimy w momencie, gdy ze smutkiem uświadamia sobie, że została sama, wspomina matkę, która zmarła przed paroma laty. Świat Elii zmienia się w jednej chwili, gdy na zastępstwo chorej asystentki przychodzi tajemniczy mężczyzna. To właśnie on jest ogniwem zapalnym kolejnych niefortunnych zdarzeń. W jednym momencie Elia zostaje obdarta ze wszystkiego, co dotąd znała i kochała. Wplątana w spisek walczy o życie, uświadamiając sobie, że każdy ma dwie twarze. Całe jej życie to stek kłamstw wpajanych od dzieciństwa.
Powieść „Płatki śniegu” jest dostępna w wersji elektronicznej, w popularnych księgarniach internetowych.

"DZIEDZICTWO"
Kontynuacja powieści "Płatki śniegu" zabiera nas w dalsze losy Elii Madej i Edwarda Lloyda. Stawiają czoła największemu wrogowi. Ojciec Edwarda nie zakończył swojego projektu, chęć przejęcia władzy nad ludzkim umysłem staje się jeszcze silniejsza. Elia i Edward zmuszeni są powstrzymać ojca przed kolejną katastrofą. Odkrywając prawdę w pierwszej części, stają się dziedzicami życia. W tej części podejmują wyzwanie rzucane przez ojca Edwarda, przemierzą trzy oddalone znacznie od siebie tajne kolonie, każda z nich jest wyjątkowa, a życie działa na innych warunkach, niż poznali je dotychczas bohaterowie powieści. Miastami kieruje tajne stowarzyszenie i aby powstrzymać ich przed próbą zawładnięcia człowiekiem, Elia z towarzyszami podróży musi zniszczyć system, trzymający w ryzach ludzkie umysły. W ich rękach pozostaje nadzieja, tylko oni mogą zapobiec nadchodzącemu złu i ocalić ludzkość.
Dziedzictwo zabierze Was w przygodę pełną zwrotów akcji, intryg przeplatanych humorem. Elia zmierzy się z własnym umysłem, teraźniejszość będzie walczyć z przeszłością i snami Elii. Tylko od niej będzie zależało czy prawda wygra z obłudą i czy nie odbije się na jej cennym darze, jaki nosi pod sercem.
Nie chcę wiele zdradzać o drugiej części, aby nie odsłonić ważnych faktów "Płatków śniegu", która jest ściśle powiązana z "Dziedzictwem". Można napisać do mnie prywatną wiadomość, a odpowiem na pytania ;)



Surowy FRAGMENT KSIĄŻKI "Dziedzictwo":
Odpocznijmy razem
Te słowa: „Elio wracaj tu!”. Pamiętam te słowa. Jak to jest możliwe, że je pamiętam? Nie były ciepłe, przeciwnie były szorstkie, o lodowatym brzmieniu. Już wiem, przypominam sobie. Biegłam tym przeklętym, zielonym korytarzem, jedna z lamp przy suficie migała, światło gasło i się włączało. Brzęczała jak rozwścieczona osa, pragnąca użreć skórę przy uchu. Tuż pod lampą potknęłam się i upadłam. Kolano bolało, ból rozchodził się w górę po udzie. Rozdarłam białą pończochę, plamiąc ją krwią. Daniel wołał mnie i gonił. Nie zdołałam mu uciec, przecież nie byłabym w stanie.
– Elio, wracaj tu! – warczał.
– Nie! – trzymałam się za kolano, błagając, by przestało boleć.
– Elio! Chodź, obiecuję to ostatni zastrzyk. Mam dla ciebie misia.
– Ale ja nie chcę! – krzyczałam, wstałam i kuśtykając, biegłam dalej bez ustanku, nie bacząc na nogę, włóczyłam nią po kafelkach.
– Obiecuje, że to ostatni raz i już będziesz zdrowa.
Złapał moje ramię, nie zdołałam się wyrwać. Zacisnął mocno palce, z łatwością oplatając chudą kończynę. Bolało. Podniósł mnie, ja się nie poddawałam. Szarpałam, wyrywałam i wiłam się najmocniej, jak tylko potrafiła mała dziewczynka.
– Ja nie chcę! To boli!
Wgryzłam swoje zęby w jego przedramię. Syknął i upuścił mnie na podłogę. Uderzyłam czołem o posadzkę. Podniosłam się po kilku sekundach. Daniel rozmasowywał miejsce ugryzienia, jego wzrok był zajadły, rozwścieczony. Przeraziłam się na śmierć. Chciałam płakać i krzyczeć.
– To było niemądre. – Kiwał głową.
– Ja nie chcę! – powtarzałam bez ustanku.
Jego twarz przybrała mściwy wyraz.
– Wracaj!
Zanim zdążyłam uciec między jego nogami, złapał mnie rękoma w tali i podniósł wysoko. Jedną ręką trzymał za pas, a drugą zatkał usta. Zabrał mnie do jednego z pokoi zabiegowych. Przy metalowym stole ze strzykawkami, na krześle siedział ogromny, pluszowy, brązowy miś z czerwoną kokardą na szyi.
– Widzisz, obiecany miś. Będzie twój, jeżeli dasz mi ostatni raz zrobić zastrzyk.
– Boli! To boli! – płakałam, nie chciałam tego więcej.
– Postaram się być bardzo delikatny. Obiecuję, teraz przytul swojego nowego misia.
Postawił mnie na nogi. Pobiegłam do pluszowej zabawki, wtulając swoją twarz w jego miękkie, gęste futerko. Poczułam lekkie ukłucie i szczypanie w ramieniu. Odwróciłam się do Daniela, rozwarłam szeroko oczy na widok pustej strzykawki.
– I co, bolało? – zapytał.
– Nie – pokręciłam głową. – Mogę go zabrać?
– Oczywiście jest twój, przecież ci obiecałem.
Zabawka była większa ode mnie, nie przeszkodziło mi zabrać jej do swojego pokoju. Przeszłam obok niego, jeszcze raz spoglądając na strzykawkę. Na biurku w wazonie stały kwiaty, świeżo zebrane z pola.
– Bym zapomniał o najważniejszym. – Podszedł do biurka.
Daniel zawsze wyciągał mały kwiatuszek i wkładał w kieszonkę sukienki. Tak zrobił i wtedy. Wyjął jeden z kwiatków i włożył w klamrę moich szelek na ramionach ze spódnicy. Oblizałam usta i zacisnęłam mocno aż zbielały od nacisku.

 – Elio wstawaj, musimy uciekać! – Edward szarpie za rękę i klepie po policzku.
Budzę się, powieki mam ciężkie, musiałam stracić przytomność. Dźwiga mnie z ziemi, trzymając mocno w pasie. Podmuchy popychają nas w stronę Alana i Tiny.
– Przepraszam. – Gładzę swoje ramię. Nie ma na nim śladu po igle, chociaż czuję, jakby ledwie co wbito ją w moje ciało. Pamiętam ból ukłucia i szczypanie.
– Nie przepraszaj tylko rusz tyłek!
– To ta lawenda – przekrzykuję huk. – Przypomniała mi coś z dzieciństwa. – Odgarniam włosy i patrzę na jego twarz, osłaniając swoją jego ramieniem.
– Nie teraz!
Przyciska mocniej moją głowę do swojego ciała i prowadzi. Silny podmuch powala nas na ziemię. Łapię jego rękę i zbieram się szybko z podłoża. Ciągnie mnie w kierunku hangaru, jeszcze kilka metrów dzieli nas od bezpiecznej strefy. Za plecami rozpętuje się burzowe piekło. Ciemne chmury tworzą ogromne leje, przypominające tornada, ale jednak nimi nie są. Biegnę za nim na tyle, jak dalece pozwalają mi siły. Moje krótsze nogi nie są w stanie wykonać ogromnych susów, potykam się o kamienie, kolana są miękkie. Mięśnie ud palą od tempa narzuconego przez Edwarda. Czarna ściana dogania nas błyskawicznie. Co jakiś czas obok pojawia się jakby kula wyładowania elektromagnetycznego. Przerażenie dodaje mi więcej sił. To nie tornada, to piekło rzucane z nieba na ludzką istotę. Przerażona widokiem wyrównuję bieg z Edwardem i już prawie będąc u celu, przekraczamy jakąś dziwną linię na ziemi. Zaślepiona widokiem lawendy nie dostrzegłam jej wcześniej. Tuż za nią Edward zwalnia i obraca się w stronę burzy. Wpadam na niego, prawie go wywracając. Obejmuje mocno, nie puszcza.
– Lada moment i zostałabyś tam – sapie. Odsuwa się, nabierając tchu.
Z wyżłobienia wyrytego w ziemi pojawia się jakby hologram. Przypomina materiałową płachtę, rozciągana od podłoża i rozściełana nad naszymi głowami, osłania od złowrogiej pogody. Trzy zakrzywione słupy łączą się dziwaczną osłoną, chroniąc nas od burzy i gwałtownego ulewnego deszczu. Płaszcz zakrzywia się tak, jak biegnie załamanie słupów, tworząc szeroki lej zwężający się i prowadzący do otworu w ziemi.[...]

Oprócz książki w wersji elektronicznej chciałabym w przyszłości wydać papierowy nakład oraz nagrać audiobooka.
Fragment książki "Płatki śniegu" dostępny TUTAJ
                   
PLAN NA 2018/2019
Książka jest gotowa! Wymaga korekty i składu, projektu okładki i machiny promocyjnej (w self-publishing moja promocja kuleje, ale staram się szybko uczyć na błędach). Zaraz po zakończeniu akcji na polakpotrafi tekst trafi na korektę. 

Gdzie można mnie znaleźć:
Zwiastun filmowy książki "Płatki śniegu":
Notka prasowa:
Prywatnie:

Opinie o książce "PŁATKI ŚNIEGU":
Lubimyczytac.pl:
„Szokuje i zapada w pamięć na długo! Świetna pozycja dla każdego maniaka książek. Akcja wciąga od samego początku. Historia przeplatana zapiskami bohaterki (przemyślenia, odczucia, nadzieje i lęki), nie zabrakło śmiesznych momentów i dramatycznych scen.” Copacabana
Empik.com.pl
„Świetna pozycja, gorąco polecam. Książka dla fanów akcji, kryminału, sensacji a nawet romansu.” Anonim
Upolujebooka.pl:
„Wciągająca powieść napisana z perspektywy bohaterki. Pełna zabawnych scen, akcji i przygody. Pozycja porusza drażliwe tematy, zderzenie z rzeczywistością, jakim jest brutalność ludzi na wysokich stanowiskach. Książka otwiera nam oczy, a odkładając ją na półkę, zastanawiamy się nad własnym życiem. Polecam.” Karolina
Gandalf.com.pl
 „Mile spędzony czas. Przyjemna pozycja.” Edi


NAGRODY:
- Podziękowania na facebooku oraz drogą mailową.
- Książka "Dziedzictwo" i "Płatki śniegu" w wersji elektronicznej.
- Książki "Płatki śniegu" oraz "Dziedzictwo" w wersji papierowej.
- Logo sponsora/imię i nazwisko w książce (podziękowanie).
- Fototapety na komputer.
- Pocztówka z mojego miasta.
- Zakładka do książki o których pisałam TUTAJ

O akcji pisał portal rybnik.com.pl







Zapraszam do wsparcia. Wydaj ze mną książkę i zdobądź unikatowe egzemplarze papierowe, lub udostępnij. Będę wdzięczna za przesłanie znajomym, którzy lubią książki i z chęcią zaopatrzą się w jedna z moich na jesienną aurę. Książka to również doskonały pomysł na prezent urodzinowy czy święta. Dla Ciebie to jedno kliknięcie, a dla mnie szansa na wydanie kolejnej powieści :D
Jeżeli akcja nie uzyska 100% pieniądze wracają na Wasze konta.

Pozdrawiam,
Dorota


poniedziałek, 10 września 2018

Książka dostępna w księgarniach internetowych.


   Już jest!

Płatki śniegu w postaci elektronicznej dostępne w największych sklepach internetowych. Zachęcam do czytania a recenzentów do kontaktu na małą wymianę ;)





    O książce pisałam wcześniej w TYM poście i TYM. Dzisiaj chcę Wam pokazać małą zajawkę.

Bezpłatny fragment książki.
  
  Długo mnie nie było z Wami, mój czas pochłonęły literki klawiatury mojego komputera, a dokładniej siedziałam nad poprawą kilku książek i nagrywaniu filmików do kolejnej powieści. Płatki śniegu będą miały swoją kontynuację a Elia Madej wraz z najbliższymi stanie u progu kolejnych wyzwań, walcząc o swoje życie. Odkryje tajemnicę skrywaną przez matkę, którą uważała za wzór dobroci. Wrogowie przysporzą Elii niezapomnianych wrażeń.

Mała zajawka drugiej części powieści. Jeden z filmików, który wykorzystam do zapowiedzi ;)





A Wy, jakie trylogie lubicie? Podzielcie się tytułami i wrażeniami.
Jestem ciekawa, co czytacie i czy lubicie thrillery z nutą sc-fi?



poniedziałek, 30 lipca 2018

Gorący lipiec.


Weekend na Śląsku był upalny... jak w całym kraju, a skwar nie odpuszcza. Dla mnie jest zbyt duszno i ciepło na górskie wędrówki czy leniuchowanie na kocu przy rzece. Razem z mężem wybraliśmy inną opcję odpoczynku, która zawsze ładuje nam baterie po całym tygodniu.
Naszym celem było znalezienie pola lawendy, by nagrać krótki filmik do zwiastuna kolejnej książki.
Niestety o tej porze na polach leżą już słomiane rulony po żniwach, szlajają się kombajny, zbierające plony. Susza w tym roku dała ostro w kość rolnikom, co dało się zaobserwować już w maju, gdzie sporo pól zostało przeoranych, ponieważ rośliny najzwyczajniej uschły.
Nasz mały samochodzik przemierzał wąskie dróżki pomiędzy polami i pokonywał odważnie, każde dziury na drodze. Dzięki odbiciu z głównej trasy, w niemal nieprzejezdną dla śmiertelników ścieżynę, zaleźliśmy piękne pole kukurydzy rozściełające się na sporym obszarze.


Jak zauważyliśmy później, jedynie kukurydzy nie zebrano, dlatego nadal dojrzewa ładnie skąpana w słońcu.


Widok na elektrownię Rybnik

Z tego miejsca mieliśmy rzut beretem od Arboretum Bramy Morawskiej w Raciborzu. Piękny ogród botaniczny składający się z dwóch części: lasu i ścieżek dydaktycznych, w tym małego zoo. Mieliśmy cichą nadzieję na lekkie ochłodzenie w środku lasu, ale nadzieja to jedno, a rzeczywistość okazała się brutalna.



Zaduch i parówę rekompensował spacer w ciszy i zieleni, latające motyle i skaczące małe żabki, towarzyszące nam na leśnej ścieżce.


Piękne kwiaty, schowane w cieniu zachowały soczysty kolor.



Mini zoo, w którym większość zwierzaczków chowała się do swoich domków przed upałem.





Z tego miejsca wyruszyliśmy dalej, jako że czuliśmy niedosyt, a z filmem trzeba ruszyć, wylądowaliśmy w Pszczynie (gdzie nie omieszkały pokąsać mnie kolejne owady. Moje nogi mienią się teraz piękną paletą barw ewoluujących siniaków po ugryzieniach oraz ogromnych czerwonych swędzących górek).

Zamek w Pszczynie

Zamek jak zamek, ten kto nie był, polecam gorąco zwiedzić. Park jest zadbany, dokoła soczyście zielone połacie traw, można rozłożyć kocyk i poleniuchować, lub pospacerować pod ogromnymi dębami. Uwaga na spadające żołędzie... jest ich naprawdę sporo.
W zamku znajduje się muzeum, wnętrza z XIX i XX w. oraz zbrojownia i wystawy, a na zewnątrz stajnie książęce.
Obok zamku, tuż po drugiej stronie ulicy, można zajrzeć do zagrody żubrów.
Jak to zazwyczaj bywa, w drodze powrotnej dostrzegliśmy piękne pole zboża. Orkisz przypomina żołnierzy czekających na rozkazy, by napaść przeciwnika.



Pole w blasku zachodzącego słońca wyglądało magicznie. Idealne zakończenie dnia o zachodzie słońca.

Ps. Jak Wam się udało przetrwać ten upał?
     Ja nadal mam na termometrze w mieszkaniu 32 C.


piątek, 20 lipca 2018

Książka dla każdego. Jak powstał zwiastun.





Siedziałam z kawą na wygodnej nowej kanapie z Ikei, ach jak ja kocham ten sklep, za ich prostotę i przystępne ceny, trzeba tylko planować z głową. Siedziałam, robiąc łyczek za łyczkiem i myślałam, skrobiąc czerwonym długopisem po maszynopisie Płatków śniegu. Książka była gotowa, a mąż robił druga korektę tekstu.
Kolejny łyk kawy i bingo! – krzyknęłam z uśmiechem na twarzy.
Bo wiecie… gdy zaczyna się robić nudno, szlag mnie trafia i robię się marudna. Do głowy przyszedł pomysł, głupkowaty i szalony.
Podeszłam do męża i zapytałam wprost:
– Może zrobimy zwiastun książki?
– Taki filmowy? – zapytał, rozszerzając oczy z zainteresowaniem.
– A znasz inny? – wywróciłam oczami i przytaknęłam.
Tak się zaczęła nasza przygoda.
Był upalny lipcowy dzień, a na zeszytowej kartce padł pierwszy zarys scen. Na papierze wszystko wyglądało banalnie. Wystarczyło nagrać kilka scenek, posklejać i wrzucić do Internetu.
                Nic bardziej mylnego!
Postanowiliśmy zrobić film sami, bez pomocy innych, co wiązałoby się z kosztami. Nie mieliśmy funduszy. Nikt z początkujących nie ma takich pieniędzy na przedsięwzięcie rodem z wydawnictw.
Mając nie najgorszej jakości lustrzankę z możliwością nagrywania filmów, stwierdziliśmy, że damy radę. Cały filmik podzieliliśmy na etapy:
1. Pokazanie codzienności bohaterki.
2. Scena horroru.
3. Las, odgrywający ważną rolę w książce.
4. Topielec.
5. Końcówka nawiązująca do całości fabuły.
Już pierwszy etap przysporzył wielu problemów. Niby łatwa do nagrania scenka:
Dziewczyna schodzi po schodach i wysypują się jej kartki oraz identyfikator. Banał!



Nagle zderzyliśmy się z brutalnością pogody, słońce chowa się za chmurami i nagle wychodzi. Człowieka nagle trafiał szlag, bo z dziesięciu minut zrobiły się dwie godziny kręcenia. Aparat trzeba ustawiać na nowo i ustabilizować, a jak stabilnie go ustawić, gdy nie posiada się statywu czy magicznych trzymaków? Oczywiście wpadliśmy na pomysł, że mąż oprze rękę na poręczy przy schodach i zrobi z niej wysięgnik, a schodząc w dół, będzie nią zjeżdżał.
Udało się!
Super, ale jest, ale: Film jest prześwietlony i całą akcję trzeba powtórzyć.
Wiecie, jestem nieśmiała, bardzo, a po kilkunastu minutach zebrali się gapie i speszyłam się na amen. Ale jakoś poszło.
Kolejna scena tego etapu była wykonana na naszym balkonie w mieszkaniu.



Jest większy niż osiedlowe parapety udające balkon (miałam taki, gdy mieszkałam z rodzicami) mieści się na nim stolik i krzesełko. Usiadłam zatem na krzesełku i skrobałam ołówkiem w pamiętniku. Kilka prób i za dziesiątym razem wyszło.

Kolejnym etapem była scena horroru. Moja ulubiona.



Nasze piwnice są połączone ciągiem korytarza z piwnicami innych bloków. Korytarz jest długi, mroczny i skrywa mnóstwo dziwnych mebli, wyrzuconych przez sąsiadów. Genialne miejsce na film. Ale… jest ciemno, a nasz obiektyw nie da rady nakręcić w mroku. Kolejny pomysł: czołówka jako lampka, a jej opcja stroboskopu doda efektu migającej lampy jarzeniowej z popsutym starterem. Wciągnęliśmy się tak bardzo, że słysząc kroki zbliżające się do korytarza i dźwięk otwieranych drzwi, zwialiśmy co sił w nogach. Nie mamy pojęcia kto tam był, może ten, kto zostawił trutki na szczury?
Wiem jedno, że sama nie chodzę do piwnicy po kolejnym incydencie, jaki mnie spotkał niedawno. Szłam do samochodu, a wracając, zamurowało mnie. Stanęłam przed drzwiami z klatki, a światło się zapaliło. Weszłam powoli i przy drzwiach prowadzących do piwnicy, w szparze między podłoga a drzwiami, zauważyłam cień. Chciałam chwycić za klamkę, ale zawiesiłam ją w powietrzu i stałam tam jak kołek. Ktoś tam był, ten ktoś chwycił za klamkę, jakby chciał ją przytrzymać albo wyjść. Czekał, ja też czekałam. Światło zgasło, a drzwi stuknęły. Poruszyłam się, aby czujnik uruchomił lampę. Cień spod drzwi zniknął. Serce waliło jak młotem, a oczy skupione były na przeklętej szparze pod drzwiami. Dłonie zwilgotniały. Cholera! – klęłam w duchu. Ktoś tam był, i to na pewno nie sąsiedzi, bo to starsze osoby, a o tej godzinie śpią. Jedyne wyjaśnienie to takie, że korytarz pomiędzy blokami jest otwarty i każdy może przejść do naszej piwnicy.
Urywek filmu po takich przeżyciach stał się dla mnie straszny i przerażający, nie chciałam go oglądać.
                Etap lasu podzieliliśmy na trzy sceny.



Już przy pierwszej był kłopot. W Rybniku wyremontowano stary budynek w piękną szklaną bryłę, idealnie pasującą do mojej książki, w której zawarłam miejsce pracy Elii. Niestety wędrując przed gamach z aparatem, pan ochroniarz poinformował nas, że aby kręcić lub nawet robić zdjęcia na zewnątrz, trzeba zwrócić się z pisemną prośbą do właścicieli, by dał nam pozwolenie i przepustki.
Uśmieliśmy się i olaliśmy temat. Na stockach jest mnóstwo darmowych filmików, które można wykorzystać do swoich celów. Tak też zrobiliśmy. Żal mi było, chciałam pokazać trochę miasta w filmie. No cóż, różne wymysły człowiek ma w głowie.



Kolejna scena była w lesie, scena ogłuszenia i porwania.
Wiecie… wyszła genialnie jak na nasz marny sprzęt. Uśmialiśmy się do rozpuku, gdy miałam leżeć nieruchomo na liściach (jak się potem okazało mrowisku i pająkach) a sprawca w tym momencie zabiera nieprzytomną ofiarę z ziemi i niesie ją jak worek ziemniaków. Ciekawe co myślał mijający nas przechodzień... po jego minie można było stwierdzić że, scena wyglądała wiarygodnie. Niestety scena była za długa, dlatego zastąpiliśmy ją trzecią, nagraną kilometr od mieszkania.



Banał jakich mało, dłoń dotyka pnia drzewa, a następnie długich zielonych patyków z listkami. Postać idzie i znika. Super, zrobione, zapisane.



Końcowy etap zwiastunu to również stock i mała manipulacja w programie. Nie opiszę więcej, bo zdradzę fabułę.

Etap topielca, kobiety w sukience.



Tak bardzo pragnęłam mieć ten element w filmiku. To ważna część książki, a jeśli ją przeczytacie, zrozumiecie, dlaczego zawarliśmy tę właśnie scenę. Był to najtrudniejszy kawałek. Z całej fabuł ciężko było wybrać momenty niezdradzające fabuły, każdy element wiąże się ściśle z kolejnym, a ukazanie jednego może być spoilerem.
Od początku roku marzyły się nam wakacje w Chorwacji, to idealne miejsce na filmik. Mając na kalendarzu lipiec, stałam w martwym punkcie, ponieważ urlop męża zaplanowany był na wrzesień.
Kocham ten kraj, kocham go za widoki, klimat, ludzi z uśmiechem na twarzy. Przyjezdnych, z którymi można się bez problemu dogadać i, mimo że nasz Bałtyk jest piękny, cudowny… Wybieramy Chorwację, bo jest taniej, cieplej i pogoda pewna. Szukamy małych miejscowości, by otoczyć się ludźmi z zagranicy, wyjść troszeczkę do świata i poobserwować, a jednocześnie odpocząć. Małe miejscowości, z dostępem do dosyć szerokich plaż (tym samym mniej zatłoczonych) stały się naszym celem.
Jadąc naszym małym samochodzikiem, (czerwone Ferrari w małej Kii Picanto) układaliśmy plan. Nie mogliśmy wrzucić aparatu do wody, bo szlag by go trafił. Za to nasza kamerka do nurkowania z wodoszczelną obudową miała zdziałać cuda.
Plan był prosty:
Wkładam kieckę (sukienkę), wchodzę do wody (mówię mężowi, że oczywiście wejdę, ale wieczorem, gdy będzie pusto) i nurkuję.
Na początku miałam skakać ze skały, ale woda bardzo wypychała mnie na powierzchnię i nic z tego nie wychodziło. Postawiliśmy na unoszenie się na wodzie, w końcu trupy i nieprzytomni też się unoszą. Zabierałam się do wejścia pół godziny, bo jedna z par i rodzinka z dwojgiem dzieci nie chcieli jakoś się zabrać do domu. Moczyłam stopy w chłodnej wieczornej wodzie i przeraziła mnie jej temperatura. Fale wzbierały na sile, rozszerzając moje oczy i wtedy pomyślałam:
– Jak nie zrobię tego teraz, to nie zrobię wcale.
Wchodziłam do wody stopniowo, powoli przyzwyczajając swoje opalone słońcem ciało. Woda sięgała pasa, sukienka zrobiła się ciężka. Fale rozbijały się o skały, musiałam odpłynąć z mężem dalej, tam, gdzie nie dotykałam już dna i nie rzucało ciałem na falach.



Zanurkowałam, zmoczyłam włosy i przybrałam pozycję na trupa. Sprawiło mi to tyle frajdy, że pozbyłam się wstydu przed ludźmi i nie chciałam wyjść z wody, ale chłód zrobił swoje i sam wygonił.
Ostatni filmik, odetchnęłam z ulgą. Reszta pociętych kawałków czekała w domu aż przyjedziemy i sklecimy to w całość.
Sceny przeplataliśmy cytatami z książki.



Przygoda z filmem cudowna, w pamięci zostało wiele wspomnień. Jak na ogromną amatorszczyznę wyszło ok. Film znajdziecie pod linkiem:

Lub


Książkę można nabyć w księgarniach internetowych:
Ridero
Virtualo
Empik
Co sądzicie?